Translate

sobota, 7 lutego 2015



ROZDZIAŁ 3
Margareth wypowiedziała ostatnie nazwisko.

-Niall Horan. - Nie, tylko nie on! Dlaczego mnie to spotyka? Akurat na trzydziestu nastolatków musiał to być on. Jak na razie mój jedyny wróg na tym obozie. Kiedy usłyszałam jego nazwisko załamałam się. Super! Teraz już na pewno nie da mi spokoju. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Zniknąć stąd i nigdy nie poznać tego chłopaka. Kiedy już prawie wyszłam z siebie i zrobiłam się czerwona „Kiero” dodała:

- Waszymi opiekunami są państwo Smith. Pójdźcie teraz za nimi, zaprowadzą was do waszego pokoju. Moim oczom ukazała się para starszych ludzi. Mieli ok. 55 – 60 lat. Kobieta wyglądała na bardzo miłą. Miała siwe, krótkie, kręcone włosy; kilka zmarszczek i lekkie rumieńce. Jej oczy sprawiały wrażenie jakby cały czas się uśmiechała. Kiedyś jak byłam mała nazywałam takie oczy „ śmieszkami” Ach... To były piękne czasy. Mama mówiła mi , że mnie kocha i bawiła się ze mną. Często patrzyłyśmy na ludzi i mówiłyśmy co nam się podoba z ich ubioru. Mamy z mamą zupełnie inne gusta, ale mimo to świetnie się z mamą bawiłyśmy. Bardzo dużo się śmiałyśmy. Kiedy było mi smutno przychodziła do mnie do pokoju z gorącą czekoladą i mnie pocieszała. Zawsze mi to pomagało. Mówiła, że zawsze będzie przy mnie i nigdy mnie nie opuści. Tak, to były piękne czasy, ale już tak nie jest. Od dawna już tak nie jest. Teraz chciała się mnie pozbyć! Trudno tak jest i muszę się z tym pogodzić. Pan Smith jest trochę otyły. Na nosie ma duże okulary oraz rzadkie, siwe włosy. Ma na sobie dżinsową koszulę i za duże spodenki podtrzymywane skórzanym paskiem. Sięgają mu do kolan. Jest lekko zgarbiony ale sprawia wrażenie sympatycznej osoby. Zobaczyłam że Kitty i Niall idą w stronę naszych opiekunów. Powoli ruszyłam za nimi. Zauważyłam, że Niall ma założone swoje przeciwsłoneczne Ray Bany mimo tego, że już się ściemniało. Zaczęliśmy iść wąską ścieżką prowadzącą w głąb lasu. Wszyscy szliśmy w ciszy przez ok 10 min. Pani Smith odezwała się kiedy dotarliśmy na miejsce.

- Nazywam się Maria, a to jest mój mąż Alan. Chcemy wam powiedzieć, że nie jesteśmy tu po to żeby was cały czas pilnować i patrzeć czy śpicie dokładnie o 21.00. Jesteśmy tu raczej po to by zwami porozmawiać. Możecie nam powiedzieć o wszystkim co was trapi – powiedziała tak przyjaźnie, że od razu lepiej się poczułam. Chciała nas zapewnić, że nie jest naszym wrogiem, lecz przyjacielem. Polubiłam tą panią, ale to nie zmieniło faktu, że czuję się tu jak w więzieniu. Po chwili odezwał się pan Smith.

- Będziecie mieć z nami zajęcia w ciągu dnia. Jednak jutro jest dzień zapoznawczy więc zajęć nie będzie, ale więcej dowiecie się jutro o 10.00 na dziedzińcu – powiedział to tak szybko jakby mu się gdzieś śpieszyło. I nawet chyba wiem gdzie... Do łóżka! Wygląda na bardzo zmęczonego.

-Zapomniałeś o czyś Alanie – powiedziała Pani Maria – Śniadania jemy o 8.00 , ale kuchnia jest do waszej dyspozycji., więc możecie zjeść kiedy chcecie – kiedy skończyła wskazała na dość duży ( jak na obóz ) domek.

Jest on nowoczesny. Od przodu znajdują się duże, szklane drzwi. Ściany ma z ciemnych, drewnianych paneli. Jest jedno piętrowy. W środku znajduje się duży salon. Kuchnia jest po lewej stronie od wejścia. Po środku stoi stół, który pomieści pięć osób. Po prawej stronie od wejścia jest łazienka. Ma duży, przeszklony prysznic, umywalkę i kibel. Jest tylko jedna wada... są tylko dwie półki, a ja z moimi kosmetykami potrzebuję co najmniej jednej. Kitty i Niall będą musieli sobie poradzić, w końcu duzi są nie? Kiedy weszłam do salonu zauważyłam, że po prawej stronie stoi jedno piętrowe łóżko, na przeciwko niego drugie, pojedyncze. Od razu je zajęłam, Przecież nie będę z nikim łóżka dzieliła! Po za tym to, na którym teraz siedzę jest w idealnym miejscu, ponieważ kiedy wchodzi się do domu zasłania je ściana. Kitty popatrzyła na mnie ze złością, ale później odwróciła się w stronę piętrowego łóżka i zajęła górną część. Chyba jej nie przeszkadza, że dzieli łóżko z Niallem wręcz przeciwnie wygląda na bardzo zadowoloną z tego powodu. Horan nie mając wyboru położył rzeczy przy dolnej części piętrowego łóżka i założył słuchawki. Poszłam w jego ślady. Usiadłam na łóżku po turecku i wyciągnęłam mój zeszyt, z którym nigdy się nie rozstaje. Zastanawiałam się co mogę naszkicować i w tej chwili ukazał mi się ogromny taras za domem. Na pierwszym planie widać gęsty las,a w oddali niewyraźnie jezioro. Domek bardzo mi się podoba. Zmieniłam pozycję kładąc się na brzuchu z nogami w górze i zaczęłam rysować. Pani Smith podeszła do nas dając nam talerze z kanapkami na kolację. Były bardzo dobre. Dawno takich nie jadłam. Od kiedy mama przestała mi robić śniadania. Mimo, że bardzo mi smakowało to nie podziękowałam i prawie wyrwałam pani Smith talerz. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, a ja się poczułam bardzo głupio za moje zachowanie, ale nie pokazałam jej tego. Pani Maria odeszła. Nie chcę mi się rozpakowywać, więc postanowiłam że zrobię to jutro. Spojrzałam na telefon i była już 22,30. Rozejrzałam się po pokoju. Światła były zgaszone, a państwo Smith byli w pokoju obok salonu. Kitty już sapała. Widocznie była zmęczona po długiej podróży. Ja zresztą też, ale nie chciało mi się jeszcze spać. Niallowi chyba też bo przeglądał swój telefon. Kolejna zaleta tego łóżka, Widzę Nialla i Kitty bez problemu, ale oni muszą się wychylić żeby mnie zobaczyć. Postanowiłam zrobić to samo. Od nie chcenia przejrzałam Facebooka, Instagrama, Tumbrla i Twittera. Dochodziła 23.00. Jutro czeka mnie kolejny, ciężki dzień na tym obozie. Co ja tu będę robiła przez 2 miesiące? Po chwili uświadomiłam sobie, że będę tu obchodzić moje szesnaste urodziny. Jedna z ważniejszych wydarzeń w moim życiu będę spędzała w tym „więzieniu”. Wszystko jest do dupy. Odłożyłam telefon i poszłam spać.Następnego dnia obudziłam się o 7.00. Miałam jeszcze godzinę do śniadania. Wiem, że nie jest obowiązkowe,a le wolałam na nim być. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Kitty jeszcze spałą. Ma na oczach opaskę w panterkę, luźne spodenki i bluzkę na ramiączka. Jest cała odkryta. W sumie nie dziwie jej się. Jest bardzo gorąco. Natomiast Niall jest już ubrany. Ma na sobie czarny T-shirt, czarne rurki, czarne, krótkie conversy i... Ray Bany. Siedzi na łóżku ze słuchawkami i przeglądał telefon. Uświadomiłam sobie, że nie mam na sobie moich okularów. A jeśli mnie ktoś zobaczy!? Sięgnęłam szybko po okulary i je założyłam. Na szczęście nikt tego nie zauważył. Zazwyczaj tylko na noc zdejmuje okulary. Nikt mnie nie może widzieć bez nich. Postanowiłam, że pójdę do łazienki ogarnąć się, żeby nie straszyć ludzi. Sięgnęłam po sporą kosmetyczkę i wyjęłam ubrania. Są to krótkie, czarne spodenki, czarna bluzka na grube ramiączka ze złotym napisem FREE – wolna. Założyłam ją po to żeby właśnie tak się poczuć w tym okropnym miejscu. Wolną. Wchodząc do łazienki zauważyłam, że jest większa niż mi się zdawało wczoraj wieczorem. Mam farta, bo rzeczy Nialla zajęły tylko połowę półki, a Kitty jeszcze nie rozpakowała swoich kosmetyków, których na pewno jest dużo. Rozłożyłam się na całej dolnej półce. I zaczęłam myć zęby. Później nałożyłam makijaż i ubrałam się. Zauważyłam, że nad umywalką wisi ogromne łóżko. Każda inna dziewczyna by się ucieszyła, ale ja nie. Szybko odwróciłam się w drugą stronę. Od kiedy skończyłam 4 lata nie patrzyłam w lustro i niech tak zostanie. Wychodząc z łazienki zobaczyłam że pani Smith już wstała i przygotowywała śniadanie. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała dzień dobry. To był bardzo miły gest, dawno nikt tak do mnie nie powiedział z taka czułością. Mimo moich uczuć moje przyzwyczajenie było silniejsze.

 - Dzień dobry – powiedziałam oschle i po chwili dodałam szeptem – zależy dla kogo – ale nikt już tego nie usłyszał. Odwróciłam się od pani Mari i zobaczyłam stojącą przede mną Kitty.

 -Ile można siedzieć w łazience?! Nie jesteś tu sama wiesz? - zaczęła wrzeszczeć na cały głos. Nim zdążyłam jej coś odpowiedzieć weszła do łazienki.

 -I jeszcze całą półkę zajęłaś! Nie ujdzie ci to na sucho! - powiedziała, a raczej wykrzyczała i trzasnęła drzwiami od łazienki.

 -Przyzwyczaisz się zawsze taka jest pierwszego dnia.

 -Wątpię. - syknęłam cicho. Wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam że jest już 7.50. Siedziałam tam prawie godzinę. No dobra mogła się wkurzyć, ale tonie moja wina, że wstała tak późno. Straciłam poczucie czasu rozmyślając o tym jak moja mama jest teraz szczęśliwa, że się mnie pozbyła.

 -Śniadanie gotowe! - zawołała opiekunka. Niall podszedł do stołu w swoich Ray Banach i ze słuchawkami na uszach. Zaraz do niego dołączyłam.

 W tym samym momencie Kitty wyleciała z łazienki. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem. Ogarnęła się w 10 min. Mi się to nigdy nie udało. Po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole. Przez chwilę była niezręczna cisza ale pan Alan postanowiła ją przerwać.-Jak wam się dzisiaj spało? - powiedział łagodnie. Spojrzał na nas lecz żadne z nas nie odpowiedziało. Widząc brak naszej reakcji zaczął kontynuować.

 -Bądźcie gotowi za piętnaście dziesiąta. Pójdziemy na dziedziniec spotkać się z Meg i resztą obozu. Dzisiaj pójdziemy razem,a le od jutra będziecie chodzić sami. Tylko proszę nie spóźnijcie się. -cała nasza trójka pokiwała głowami na znak, że rozumiemy. Nawet Niall, który od momentu spotkania przy autokarze nic się nie odezwał.

 -A i mówcie do nas po imieniu – dodała pani Smith znaczy Maria. Skończyliśmy jeść ok. 8.30 więc mam trochę czasu do spotkania na dziedzińcu. Postanowiłam , że dokończę rysować taras, a później zwiedzę okolicę. Położyłam się łóżku ( na brzuchu z nogami w górze – to moja ulubiona pozycja do rysowania) i wyciągnęłam zeszyt. Usłyszałam jak ktoś wstaje od stołu, ale nie chciało mi się odwracać i zobaczyć kto to. Po jakimś czasie usłyszałam szybkie trzaśnięcie drzwiami.

 Niall's POV:

 Kiedy zjadłem postanowiłem pójść odpocząć przed długimi i nudnymi zajęciami. Sięgnąłem po moja deskorolkę, założyłem słuchawki ruszyłem w stronę wyjścia. Przeszedłem obok łóżka Emilly. Nie wiem dlaczego ale spojrzałem na nią. Leżała na brzuchu i rysowała coś w swoim zeszycie. I wtedy, nagle poczułem coś dziwnego, coś czego nie umiem opisać. Nigdy się tak nie czułem. Sam nie wiem dlaczego ale uśmiechnąłem się sam do siebie. Poczułem, że zbyt długo się w nią wpatruję, na szczęście nie odwróciła głowy i mnie nie zauważyła. Wybiegłem jak najszybciej z domku zatrzaskując za sobą drzwi. Musiałem to wszystko przemyśleć, przemyśleć to co się właśnie wydarzyło.

 Emilly's POV:

 Po 15 min znudziło mi się siedzenie w domku. Wzięłam deskę, mój kochany zeszyt i telefon, który zawsze ze sobą wszędzie biorę. Ruszyłam przed siebie leśną ścieżką. Niestety nie mogłam jechać na desce ponieważ podłoże drogi mi na to nie pozwalało. Szłam tak ok 10 min. Ucieszyłam się kiedy dotarłam na dziedziniec, przez który przechodzi jedyna za to długa asfaltowa droga. Położyłam deskę na ziemi i zaczęłam jechać. Kocham to uczucie kiedy we włosach mam wiatr, szczególnie w upalne dni takie jak te. Jechałam tak aż do momentu kiedy zauważyłam nie wielką, małą zarośniętą dróżkę. Wygląda na mało „używaną”. Sprawdziłam ile mam czasu jeszcze do zajęć. 20 min, powinnam zdążyć, Wzięłam deskę pod pachę i podążyłam ścieżką. Jest bardzo malownicza, dookoła rosną wysokie drzewa, przez które próbuje się przedostać słońce. Ptaki latają wysoko ale nie wiem ja ćwierkają ponieważ mam słuchawki w uszach. To miejsce bardzo mi się podoba. Kiedy dotarłam do końca ścieżki moim oczom ukazało się coś czego się nie spodziewałam. Piękne jezioro! Nie jest zbyt duże, niewyraźnie widzę jego drugi brzeg. Woda jest niemal przezroczysta. Obok jeziora znajduje się duże, pochyłe drzewo. Idealne żeby pod nim usiąść i rysować. I tak też zrobiłam. Oparłam się o pień drzewa a nogi położyłam na mchu. Był bardzo miękki więc zdjęłam moje conversy. Słońce mocno świeciło, ale drzewo dawało duży i chłodny cień. To miejsce jest cudowne. Od dzisiaj to będzie moje miejsce. Będę tu przychodzić w każdej wolnej chwili. Nie wiem ile tam siedziałam ale z zachwytu wyrwał mnie ktoś po drugiej stronie jeziora. Zdążyłam jedynie zauważyć ciemną postać biegnącą w stronę lasu. Postanowiłam już wrócić na obóz. Założyłam moje czarne conversy i wzięłam deskorolkę pod rękę. Zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę lasu kiedy nagle na kogoś wpadłam... To był Niall. Super! Jeszcze jego tu brakowało.
 
 
 
Rozdział 3 mamy nadzieje, że Wam się podoba.
Av i Al :*

2 komentarze: